Kategorie więcej
Producenci
Cennik

HTML   CSV

Info

rankingSklepy internetowe - Ranking!


rankingNajlepsze produkty - Ranking!


cenyDołącz do nas i reklamuj produkty!


sklepNie masz sklepu, załóż go w 2 minuty i testuj za darmo!

Zobacz również

Literatura piękna i popularna

- Wybrany produkt w sklepach

On wrócił Vermes Timur



Następne zdjęcie
Znaleziono w 1 sklepie w cenie od 27.90zł do 27.90zł

O tym produkcie napisano 0 opinii

ŚREDNIA OCENA0 Napisz opinię
Jakość0
Cena0
Wygląd0
Kliknij, aby kupić ten produkt w najniższej oferowanej cenie


Sortuj produkty :
Widok listy :



On wrócił Vermes Timur

On wrócił Vermes Timur

Cena: 27.90zł

Przejdź do sklepu

Produkt dostępny

sklep

Firet-Media Rodzinna Firma Księgarska

Ilość opinii: 0
Średnia ocena: 0

ceny ceny ceny ceny

ceny ceny ceny ceny

Wyświetlanie od 1 do 1 (z 1 pozycji) Strona  1 

Opis: On wrócił Vermes Timur
Sklep: Firet-Media Rodzinna Firma Księgarska

Hitler we współczesnych Niemczech? Ostra satyra na granicy politycznej poprawności.

Adolf Hitler budzi się na opuszczonej parceli i ze zdziwieniem konstatuje, że nie jest już w bunkrze, Martin Bormann nie odpowiada na wezwania, a mijający go przechodnie nie odpowiadają na tradycyjne niemieckie przywitanie. Chwilę później ze grozą odkrywa, że jest rok… 2011. Próbując oswoić się ze współczesną rzeczywistością, przez przypadek zostaje uznany za komika podszywającego się pod dyktatora i dostaje propozycję wystąpienia w telewizyjnym show… I okazuje się medialnym odkryciem. Odcinki z jego udziałem biją rekordy popularności, zarówno w telewizji, jak i w internecie. Stacje informacyjne, radio i  prasa coraz częściej zwracają na niego uwagę. Hitler staje się celebrytą…

Przeczytaj fragment:
"Dech mi zaparło na widok potężnego naporu świateł i kolorów. Przypomniałem sobie, że ostatnio widziałem to miasto całkiem szare od pyłu, czy też feldgrau, a także ze sporymi hałdami gruzów i uszkodzeniami. Jednakże teraz moje oczy niczego takiego nie ujrzały. Gruzy znikły, albo przynajmniej zostały starannie usunięte, ulice uprzątnięto. Zamiast tego na poboczach stały liczne, ba, niezliczone wozy we wszystkich kolorach, zapewne automobile, tyle że mniejsze, ale mimo to przy ich projektowaniu główną rolę musiały chyba odgrywać zakłady Messerschmitta, takie nowoczesne sprawiały wrażenie. Domy były porządnie pomalowane, na różne kolory, niektóre przypominały mi łakocie z czasów mojej młodości. Przyznaję, że zakręciło mi się trochę w głowie. Mój wzrok szukał czegoś znajomego, zobaczyłem odrapaną ławkę na pasie zieleni po drugiej stronie jezdni, zrobiłem parę kroków, i nie wstydzę się powiedzieć, że mogły one sprawiać wrażenie odrobinę niepewnych. Usłyszałem dzwonienie, tarcie gumy po asfalcie, a potem ktoś zaczął na mnie krzyczeć.
– Żyjesz, dziadu? Ślepy jesteś czy jak?
– Ja… proszę o wybaczenie… – usłyszałem siebie mówiącego te słowa, przerażony i jednocześnie z ulgą. Obok mnie stał rowerzysta, przynajmniej ten widok był mi stosunkowo znajomy, nawet w dwójnasób. Wojna jednak musiała trwać nadal, bo tamten dla ochrony nosił mocno chyba uszkodzony przez wcześniejsze ataki, właściwie zupełnie podziurawiony hełm.
– Jak ty w ogóle leziesz!
– Ja… przepraszam, muszę… usiąść.
– Lepiej się połóż. I to na dłużej!
Poszukałem schronienia na parkowej ławce, byłem zdaje się trochę blady, gdy na nią opadałem. Także ten młody człowiek najwyraźniej mnie nie rozpoznał. Znowu zabrakło Niemieckiego Pozdrowienia, reakcja cyklisty była taka, jak gdyby potrącił jakiegoś zwykłego, pierwszego lepszego przechodnia. I ten brak subordynacji zdawał się tu wszechobecną praktyką: jakiś starszy pan minął mnie, potrząsając głową, dama o obfitych kształtach z futurystycznym wózkiem dziecięcym – kolejny znajomy element, ale i to nie zdołało sprawić, by pojawiło się jakieś nowe wyjście z mojej rozpaczliwej sytuacji. Podniosłem się i podszedłem do niej, usiłując zachować zdecydowaną postawę.
– Przepraszam, zapewne to panią zaskoczy, ale… potrzebuję natychmiast najkrótszej drogi do Kancelarii Rzeszy.
– Pan jest od Stefana Raaba?
– Słucham?
– No tego z telewizji. Albo od tego drugiego, Kerkelinga? A może od Haralda Schmidta?
Winne było zapewne moje zdenerwowanie, ale trochę się rozgniewałem i chwyciłem ją za ramię.
– Pani, niech się pani weźmie w garść! Ma pani obowiązki jako towarzyszka narodowa! Jest wojna! Jak pani myśli, co Rosjanin z panią zrobi, jak się tu zjawi? Wierzy pani, że Rosjanin rzuci okiem na pani dziecko i powie, oho, cóż to za świeże niemieckie dziewczę, ale ze względu na dziecko zachowam moje niskie instynkty w spodniach? Dalsze istnienie Narodu Niemieckiego, czystość krwi, przetrwanie ludzkości rozstrzyga się w tych godzinach, w tych dniach, chce pani ponosić przed historią odpowiedzialność za kres cywilizacji tylko dlatego, że w swej niesłychanej tępocie nie jest pani gotowa wskazać Führerowi Rzeszy Niemieckiej drogi do Kancelarii Rzeszy?
Właściwie już mnie nie zdziwiło, że nie doczekałem się żadnej reakcji. Ta idiotka wyrwała swój rękaw z mojego uścisku, popatrzyła na mnie osłupiała i płaską dłonią wykonała kilka kolistych ruchów między swoją i moją głową, gest jawnej dezaprobaty. Trudno już było zaprzeczać, że coś się tu całkowicie wymknęło spod kontroli. Nie byłem traktowany jak głównodowodzący armią, jak Führer Rzeszy. Chłopaki od piłki nożnej, starszy pan, rowerzysta, kobieta z wózkiem – to nie mógł być przypadek. W natychmiastowym odruchu chciałem powiadomić organy bezpieczeństwa, by zadbały o przywrócenie porządku. Jednakże pohamowałem się. Nie miałem dostatecznej wiedzy o swoim położeniu. Potrzebowałem więcej informacji."

Dane techniczne

Do tego produktu nie napisano jeszcze opinii